Wywiad z dr. Michałem Domaszewskim – lekarzem specjalistą w dziedzinie medycyny rodzinnej.
Panie Doktorze, od czasu ogłoszenia pandemii trwają intensywne prace nad dokładnym poznaniem nowego koronawirusa. Objawy choroby wywoływanej przez wirusa SARS-CoV-2 są podobne do objawów grypy – zwykle to gorączka i kaszel. Wiele osób nie do końca przestrzega narzuconych obostrzeń i krytykuje wprowadzone nakazy, uważając, że choroba COVID-19 to trochę cięższa odmiana grypy. Czy rzeczywiście nowy koronawirus nie jest tak groźny, jak przewidywano na początku pandemii?
Trudno powiedzieć. Na początku dysponowaliśmy jedynie danymi z Chin, a tam śmiertelność wynosiła ok. 3%. U nas obecnie wynosi 0,5%, ale należy postawić sobie pytanie, ilu tak naprawdę jest „ukrytych” chorych na COVID-19, a w związku z tym – ile zgonów. Tego możemy się nigdy nie dowiedzieć. W końcu wykonywaliśmy jako kraj najmniej testów w Europie. Lekarze rodzinni, tacy jak ja, nie mają możliwości zlecenia testu w kierunku diagnostyki choroby COVID-19, a przecież to do nas najczęściej przychodzą pacjenci z gorączką i kaszlem, a nie na SOR. Gdybyśmy mogli szybko wykonać im badania, obraz sytuacji byłby pełniejszy.
Im dłużej trwa kontakt z osobą zakażoną SARS-CoV-2, tym większe jest prawdopodobieństwo przeniesienia infekcji. Niektórzy twierdzą, że dopiero po kilkunastu minutach kontaktu z osobą zainfekowaną możliwe jest zakażenie nowym patogenem. Jak może dojść do zakażenia nowym koronawirusem?
Teoretycznie przez kontakt bezpośredni, czyli kontakt z osobą zakażoną SARS-CoV-2 przez co najmniej 15 minut w odległości mniejszej niż 2 metry, przez kontakt fizyczny, np. podanie ręki, lub kontakt z materiałem zakaźnym pacjenta, np. śliną. Na początku czerwca w końcu ukazała się pierwsza duża metaanaliza sponsorowana przez WHO, z której jednoznacznie wynika, że kluczowe jest noszenie maseczek, ochrona oczu i zachowanie dystansu – to najbardziej skuteczne środki ochrony w walce z epidemią.
Wirus SARS-CoV-2, podobnie jak inne ludzkie koronawirusy, może spowodować infekcję u ludzi w każdym wieku. Jak dotąd większość przypadków zachorowań na COVID-19 dotyczyła jednak osób dorosłych. Młodsi bez stwierdzonych chorób współistniejących, które zwiększają ryzyko ciężkiego przebiegu infekcji, uważają, że problem ich nie dotyczy. Czy słusznie? Jaka jest w rzeczywistości zachorowalność w poszczególnych grupach wiekowych?
Jaka jest zachorowalność na koronawirusa w danych grupach wiekowych, dowiemy się dopiero po epidemii. Śmiertelność w grupach podwyższonego ryzyka, np. u chorych na astmę i cukrzycę czy choroby serca, wynosi kilka procent, ale są to dane jeszcze z Chin z lutego. Jak będzie w Polsce? Czas pokaże, na razie do końca nie wiemy. Będzie trudno o dokładne dane, skoro młodsi i mniej obciążeni dodatkowymi chorobami mogą przechodzić infekcję bezobjawowo. Jak wiemy, SARS-CoV-2 może także dotyczyć dzieci i powodować u nich rzadkie powikłania w postaci wieloukładowego zespołu zapalnego przypominającego chorobę Kawasakiego i sepsę.
W mediach można natknąć się na informacje, że wirus nie przetrwa na papierze czy metalu. Jak powinno się postępować? Czy należy odkażać przyniesione ze sklepu zakupy? Czy paczki, które otrzymujemy od kuriera, powinniśmy poddać kwarantannie, np. na balkonie? Czy można bezpiecznie jechać pustą windą, jeśli nie wiemy, kto z niej wcześniej korzystał?
Wirus może przetrwać na kartonie ok. 1 doby, na stali nierdzewnej, plastikowych opakowaniach od 2 do 3 dni, a na szkle nawet do 5 dni. Natomiast na miedzi czy aluminium wirus przetrwa tylko kilka godzin. Jeśli chodzi o windę – czyli zamkniętą przestrzeń – wirus może się utrzymywać w powietrzu nawet 3 godziny. I teraz, wiedząc to wszystko, musimy po prostu użyć wyobraźni i zachować ostrożność, przynosząc zakupy do domu czy jeżdżąc komunikacją miejską. Jak ją zachować? To już wiemy.
Panie Doktorze, gdzie należy szukać wiarygodnych informacji dotyczących COVID-19? Jak uchronić się przed szerzącymi się, zwłaszcza w mediach społecznościowych, teoriami spiskowymi na temat koronawirusa?
Nie uchronimy się przed teoriami spiskowymi, ponieważ przedarły się one do mediów głównego nurtu, czego przykładem był kompromitujący występ jednego ze sportowców w telewizji śniadaniowej, który wprost mówił, że lekarze biorą dodatkowe pieniądze za straszenie ludzi epidemią i rozpoznawanie COVID-19. Pewna celebrytka chwaliła się w mediach, że ma dużą wiedzę na temat medycyny i planuje napisanie książki, przy okazji spekulując co do szkodliwości szczepionek, które nie istnieją. Zdarzali się też „eksperci” od oceniania testów w kierunku COVID-19. Tolerancja lekarzy na te wypowiedzi się skończyła. Publicznie przytaczamy nazwiska tych ludzi, ponieważ niszczą oni zaufanie do lekarzy. Jak się uchronić przez teoriami spiskowymi na temat koronawirusa? Lekarze powinni głośno mówić, co jest bzdurą, a co nie. Wypowiedzi niektórych znanych osób, zwłaszcza celebrytów o sporych zasięgach w mediach społecznościowych, to, niestety, absurdy.
Najważniejsze w całej epidemii jest to, że nie mamy ani szczepień, ani leczenia na chorobę COVID-19. Nadal wiemy o tej chorobie naprawdę mało, dlatego że w medycynie wszystko dzieje się bardzo powoli. Co chwilę pojawiają się sprzeczne wnioski co do właściwych terapii. Przykładem jest wycofanie się czasopisma „The Lancet” z krytycznego artykułu wobec hydroxychlorochiny. W związku z tym musimy zrobić wszystko, żeby jednocześnie zachorowało jak najmniej osób. Jeśli ktoś spodziewał się zwłok na ulicach i chorych leżących na trawniku przed szpitalem, to odpowiadam: nie tak będzie wyglądać epidemia. To nie jest film.
Z jakimi mitami na temat nowego koronawirusa zetknął się Pan podczas pracy z pacjentami? Co Pana najbardziej zaskoczyło? Czy spotkał się Pan np. z opinią, że spożywanie alkoholu lub stosowanie wybielacza może zmniejszyć ryzyko zakażenia?
Mit o piciu alkoholu został obalony dość szybko i był nawet zabawny. Alkohol ponad 60-procentowy faktycznie „zabija” wirusa, ale nie od „wewnątrz” naszego organizmu, tylko np. na powierzchni naszej skóry. Najbardziej zaskakuje mnie, że niektórzy ludzie mówią głośno: „Nie ma epidemii, bo nie znam nikogo, kto jest chory”. Niestety te nieprzemyślane frazy powtarzają publicznie w mediach społecznościowych niektórzy ratownicy medyczni, którym chyba pomyliły się zawody. Jeśli ktoś nie zna nikogo chorego, to całe szczęście i niech tak zostanie, a to, że epidemia i kryzys powodują, iż niektórzy się bogacą, a inni nie, to niestety jest fakt.
Dziękuję.
Rozmawiała: Aleksandra Fąferek
Michał Domaszewski – lekarz specjalista w dziedzinie medycyny rodzinnej. Zajmuje się diagnostyką i leczeniem dzieci i dorosłych. Na co dzień pracuje w poradniach medycyny rodzinnej oraz jako lekarz investigator w badaniach klinicznych nad lekami. Swoją wiedzą dzieli się podczas sesji coachingowych oraz poprzez media. Prowadzi m.in. szkolenia pt. „Zdrowie w pracy”, podczas których zwraca uwagę na wydajność pracowników w odniesieniu do zdrowego trybu życia. Występował jako ekspert medyczny w programach telewizyjnych, prowadzi blog medyczny i kanał na YouTube – „Doktor Michał”, swoimi doświadczeniami dzieli się w mediach społecznościowych:
http://www.doktormichal.com/
https://www.youtube.com/c/doktormichal
https://www.instagram.com/michal_domaszewski/
Aleksandra Świgut
Specjalista ds. Informacji Naukowej, Product Manager ds. Nietolerancji Pokarmowych, Specjalista ds. Promocji i Social Media