Czego szukasz?

Filtrowanie

Nie unikniemy udziału sztucznej inteligencji w interpretacji badań

20 grudnia, 2023
Barbara Pawłowska
Jolanta Wysocka

Wywiad z Panią dr n. med. Jolantą Wysocką – Specjalistą Laboratoryjnej Diagnostyki Medycznej, Specjalistą Zdrowia Publicznego, kierownik Zakładu Diagnostyki Laboratoryjnej w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym im. Ludwika Perzyny w Kaliszu.

 

Serdecznie gratulujemy zajęcia 3. miejsca w ogólnopolskim finale Plebiscytu Medycznego HIPOKRATES 2023 w kategorii „Diagnosta Laboratoryjny/ Technik Analityki Medycznej Roku”. Zgłoszenia do tego konkursu pochodzą od pacjentów, co czyni to wyróżnienie szczególnie cennym. Czy uczestnictwo w plebiscycie HIPOKRATES było dla Pani zaskoczeniem?

Oczywiście, że tak! Jak tylko dostałam SMS-a z redakcji „Głosu Wielkopolskiego”, jeszcze na etapie eliminacji wojewódzkich, poczułam zaskoczenie, a potem zastanawiałam się, czy to nie jest jakiś żart. Wiedziałam, że takie plebiscyty się odbywają, ale one zawsze dotyczyły lekarzy, pielęgniarek. W tym roku dzięki prezes Krajowej Izby Diagnostów Laboratoryjnych po raz pierwszy pojawiła się kategoria „Diagnosta Laboratoryjny/ Technik Analityki Medycznej”. Było to dla mnie duże zaskoczenie, a potem ku mojemu jeszcze większemu zdziwieniu okazało się, że zdobyłam pierwsze miejsce w etapie wojewódzkim, co przełożyło się na zdobycie pięknej statuetki i listu gratulacyjnego. Laureaci pierwszego etapu automatycznie kandydowali w plebiscycie ogólnopolskim, w którym zdobyłam trzecie miejsce. Jest to dla mnie zaskoczenie, wyróżnienie i docenienie tym bardziej, że pracuję w zawodzie bardzo długo (prawie 40 lat pracy zawodowej) i zawsze miałam wrażenie, że my, diagności laboratoryjni, jesteśmy niejako na tyłach medycyny, w ukryciu – czyli, że laboratorium to jest taka trochę kuchnia medycyny, gdzie nikt nas nie widzi i nie docenia. Zgadzam się z opinią pani prezes KIDL, która, wręczając nam nagrody, powiedziała, iż dotychczas panowało błędne przekonanie, że my, pracownicy laboratorium – diagności i technicy – nie mamy do czynienia z pacjentami. Ja sama wielokrotnie słyszałam od lekarzy: „bo my mamy pacjentów, a wy w laboratorium tego nie rozumiecie”.

Czy mogłaby Pani opowiedzieć o wyzwaniach towarzyszących budowaniu dobrych relacji z pacjentami w ramach pracy diagnosty laboratoryjnego? Jak radzić sobie z ewentualnymi trudnościami?

Tak, to jest bardzo duże wyzwanie. Mam kilkadziesiąt lat doświadczenia zdobytego przede wszystkim w laboratorium szpitalnym, gdzie naszym głównym kontaktem są lekarze klinicyści – my wiemy o pacjencie wszystko, tak naprawdę go nie widząc i konsultując wyniki wyłącznie z lekarzami.

Z drugiej strony prowadzimy też działalność komercyjną i w punktach pobrań przyjmujemy pacjentów, którzy przychodzą wykonać tzw. badania na „życzenie”, czyli odpłatnie. W tym przypadku kontakt z pacjentem rozpoczyna się bez lekarza i my, jako diagności, o ten kontakt dbamy – staramy się go utrzymać, informujemy pacjenta o patologicznych wynikach, pomagamy w interpretacji i pilnujemy, żeby pacjent nigdy nie został sam z wynikiem. Jest to według mnie bardzo duże wyzwanie na przyszłość i możliwość rozwoju. Uważam, że powinny powstać „punkty konsultacyjne” prowadzone przez diagnostów laboratoryjnych – zarówno dla pacjentów, jak i dla lekarzy przy POZ. Diagnosta laboratoryjny odgrywałby rolę konsultanta pierwszego etapu. Wiem, że można już takie konsultacje uzyskać on-line, bo już się z tym spotkałam, ale chciałabym, żeby w przyszłości takie miejsca zostały bardziej rozpropagowane. Może niekiedy pacjent powinien najpierw trafić do takiego punktu i mieć wykonane badanie, a później dopiero odbyć pierwszą wizytę u lekarza. Na dalszym etapie diagnosta mógłby doradzić, jakie panele badań należy wykonać, żeby wspomóc diagnostykę czy terapię.

Uważam, że takie punkty konsultacyjne byłyby bardzo pomocne i mogłyby się przyczynić zarówno do poprawy relacji z pacjentami, jak również do usprawnienia współpracy z lekarzami klinicystami.

Jakie są najbardziej satysfakcjonujące aspekty Pani pracy? Czy mogłaby Pani podać przykład chwili, która szczególnie utkwiła Pani w pamięci?

Tych momentów było strasznie dużo! Pamiętam, jak ponad 20 lat temu, kiedy pracowałam przy tzw. stole laboratoryjnym, jeszcze nie będąc kierownikiem laboratorium, trafiłam na pacjenta, który był już u lekarzy wszystkich specjalności, i dalej nie było wiadomo, jaka jest diagnoza. Nagle ktoś wpadł na pomysł, żeby mu zrobić proteinogram – a w nim wyszło białko monoklonalne, które później identyfikowaliśmy różnymi technikami. Ten wynik przyczynił się do rozpoznania u pacjenta szpiczaka mnogiego.

Pamiętam wiele takich przypadków, w których pacjent przez wiele, wiele lat był leczony niesteroidowymi lekami przeciwzapalnymi i miał rozpoznane zwyrodnienie stawów, zwyrodnienie kręgosłupa, a gdyby wcześniej zlecono mu odpowiednie testy na obecność białka monoklonalnego, to może właściwa terapia rozpoczęłaby się dużo wcześniej. Takie sytuacje zdarzają się niestety jeszcze do tej pory.

Zdarzają się też takie sytuacje, że do szpitalnego oddziału ratunkowego trafia pacjent, który ma niewłaściwe wyniki morfologii krwi, wskazujące na obecność komórek plastycznych i chorobę hematologiczną czy białaczkę. Pacjenci, ku mojemu zdziwieniu, nie wykonują regularnie morfologii krwi, a niekiedy wystarczy wykonać to proste badanie, by takie poważne patologie zostały wykryte dużo szybciej.

Ogromnym zaskoczeniem, chyba dla nas wszystkich, i wyzwaniem był okres pandemii, kiedy pojawiły się zupełnie nowe metody i w krótkim czasie musieliśmy sobie radzić z testami antygenowymi czy genetycznymi.

Kiedy wydawało się, że już nic nas w tej pracy nie może zaskoczyć, nagle w roku 2021 roku na szpitalnym oddziale ratunkowym pojawił się pacjent z wysoką gorączką, ale w wynikach jego badań oprócz małopłytkowości nie stwierdziliśmy niczego niepokojącego. W końcu zapytałam lekarza, jaki zawód pacjent wykonuje i gdzie pracuje. Okazało się, że pacjent nie pracuje, ale dużo podróżuje i był ostatnio w Afryce. Postanowiłam wykonać test na malarię. Zrobiłam test grubej kropli krwi w specjalnym barwieniu odczynnikiem Giemsy i pierwszy raz w życiu, mając tak duże doświadczenie, zobaczyłam zarodźca malarii. Zrobiłam zdjęcia, wysłałam do Instytutu Hematologii – pacjent z potwierdzoną malarią został uratowany! Są takie sytuacje w laboratorium, gdy cieszymy się, że to my wnieśliśmy swój wkład do rozpoznania.

Co skłoniło Panią do wyboru ścieżki zawodowej diagnosty laboratoryjnego? Jakiej rady mogłaby Pani udzielić diagnostom stojącym na początku swojej kariery zawodowej?

Właściwie od początku interesowałam się zagadnieniami z zakresu medycyny. Byłam w klasie biologiczno-chemicznej w słynnym liceum im. Adama Asnyka w Kaliszu, którego bardzo wielu absolwentów ukończyło studia medyczne. Myślałam wtedy o medycynie, bo nie było jeszcze wówczas takiego kierunku jak analityka medyczna, ale gdy skończyłam liceum, to na trzech uniwersytetach, wtedy akademiach medycznych, te kierunki się pojawiły i stwierdziłam, że może to jest dla mnie bardziej interesujące. Diagnostyka nie była wtedy aż taka rozwinięta, ale była dla mnie intrygująca. Nigdy tego kroku nie żałowałam, mimo że zawód ten był niedoceniany, a wręcz nie było tego zawodu ani izby diagnostów. Uważam, że bardzo dobrze wybrałam, choć studia i specjalizacje są bardzo trudne. Od dobrego diagnosty wymaga się potężnej wiedzy internistycznej, diagnostycznej, umiejętności pracy w laboratorium, w zespole, obsługi aparatów. Diagności mają coraz to nowe wyzwania, bo to jednak bardzo rozwijająca się gałąź medycyny, wręcz dzieją się na naszych oczach kroki milowe.

A co bym radziła młodym diagnostom? Oczywiście muszą poznać kunszt i tajniki zawodu w sensie wykonywania dobrej praktyki laboratoryjnej, ale też nauczyć się rozmawiać z klinicystami, co jest niezwykle cenne, i zawsze pamiętać o tym, że pacjent nie choruje na wynik! Leczymy chorobę, leczymy pacjenta i jego objawy, a nigdy nie leczymy wyniku.

W dobie, gdy specjalistyczne badania odgrywają istotną rolę w diagnostyce, a liczne parametry są kluczowe dla rozpoznawania chorób, współpraca pomiędzy lekarzami a diagnostami staje się niezwykle istotna. Jakie perspektywy i kierunki rozwoju dla diagnostyki laboratoryjnej widzi Pani w kontekście tej dynamicznej ewolucji procesu diagnostycznego?

Wspomniałam już o „punktach konsultacyjnych” prowadzonych przez diagnostów laboratoryjnych, które bardzo poprawiłyby współpracę z lekarzami i służyłyby pacjentom na różnych etapach diagnozowania czy leczenia.

Oczywiście w czasie pandemii doszło do ogromnego rozwoju diagnostyki laboratoryjnej w dziedzinie genetyki. Dzięki temu, że ten postęp był tak intensywny, możliwe było szybkie stworzenie testów PCR wykrywających sekwencję RNA wirusa SARS-CoV-2. Dzięki testom mogliśmy sobie radzić z pandemią i ją opanowywać. Wydaje mi się, że ten postęp będzie dalej następował. Ten kierunek rozwoju genetyki, nie tylko w diagnostyce patogenów, ale także w chorobach onkologicznych, będzie znaczący i będzie istotny.

Obserwujemy również bardzo duży wzrost, szczególnie po pandemii, liczby pacjentów z chorobami z autoagresji. Rozwój tej dziedziny na pewno jest ciągle dynamiczny, a nowe testy wciąż powstają w odpowiedzi na zapotrzebowanie i objawy pacjentów.

Wydaje mi się też, że nie unikniemy udziału sztucznej inteligencji w interpretacji badań. Łatwo jest zinterpretować pojedynczy wynik u pacjenta, natomiast jeżeli nie wiadomo, na co pacjent choruje, a lekarz zleca bardzo dużo badań, to w pewnym sensie „krążymy po omacku”. Zebranie tych wszystkich wyników i ich zinterpretowanie jest czasem bardzo dużym wyzwaniem, więc pewnie pomoże nam tutaj sztuczna inteligencja, jakieś programy, które będą dawały nowe możliwości i podpowiedzą, w jakim kierunku diagnozować pacjenta.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała: Barbara Pawłowska

Barbara Pawłowska

Barbara Pawłowska

Zastępca Kierownika Działu Informacji Naukowej, Kierownik ds. Szkoleń On-line

71 75 66 045

b.pawlowska@euroimmun.pl

Masz pytanie dotyczące tego tematu? 





    Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    Katalog produktów