Wywiad z Panem Profesorem zw. dr. hab. n. med. Krzysztofem Simonem – Kierownikiem Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii UM we Wrocławiu i jednocześnie Ordynatorem I Oddziału Zakaźnego Klinicznego Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. J. Gromkowskiego we Wrocławiu.
Panie Profesorze, co Pan sądzi o diagnostyce i leczeniu boreliozy w Polsce? Co stanowi największą trudność?
Zacznę od podstawowej trudności. Jest nią postawa pacjentów i brak zrozumienia przez nich problemu boreliozy. Są zdezinformowani i wystraszeni – przez media oraz pewne grupy, czy wręcz sekty, jak nazywam stowarzyszenie ILADS. Straszy się ich informacjami o śmiertelnie niebezpiecznej chorobie i wyimaginowanych konsekwencjach zakażenia. Dla większości pacjentów czerpiących wiedzę z takich źródeł każdy kontakt z kleszczem łączy się z zakażeniem, co jest nieprawdą. Każda zmiana skórna po ukłuciu przez kleszcza to dla nich objaw boreliozy, niezależnie od tego, co im dolega. Tak samo każde badanie serologiczne z wynikiem dodatnim, wykonywane zupełnie przypadkowo albo dlatego, że kogoś bolą stawy lub po prostu źle się czuje, jest interpretowane jako czynna postać boreliozy, a nie pamięć o kontakcie z krętkiem Borrelia. I to jest podstawowy problem, jeśli chodzi o boreliozę w Polsce.
A co z diagnostyką i leczeniem boreliozy w Polsce?
Jeśli się używa dobrych testów, ale, co ważne, tej samej firmy dla badania przesiewowego i dla badania potwierdzającego, w tym samym laboratorium, to wiarygodność tych badań jest olbrzymia, prawie stuprocentowa. I tylko tak wykonana diagnostyka umożliwia wiarygodne potwierdzenie lub wykluczenie zakażenia. Jeśli łączymy to z określonymi objawami klinicznymi, to może to, ale nie musi być związane z boreliozą. Elementem potwierdzającym rozpoznanie boreliozy w przypadkach wątpliwych jest moim zdaniem terapia. Jeśli po dwóch pełnych terapiach przeprowadzonych zgodnie ze sztuką dolegliwości nie ustępują, to jest to inne schorzenie, nie borelioza.
Pacjenci też nie rozumieją, że przeciwciała nie świadczą o chorobie. Ja im tłumaczę, że każdy kontakt z patogenem, np. szczepienie, daje odpowiedni odczyn serologiczny. Jeśli wyniki są dodatnie, to wcale nie znaczy, że pacjent jest chory. I nie znaczy to, że te wyniki szybko ulegną normalizacji. One mogą trwać latami.
Nie rozumieją też tego niektórzy lekarze. Nieprawidłowa interpretacja wyników przez lekarzy czy wręcz szarlatanów, którzy żerują na niewiedzy i strachu pacjentów, powoduje, że ludzie przez lata są niepotrzebnie leczeni, co stanowi zagrożenie ich zdrowia i życia. Ba! Są ośrodki w Krakowie i Warszawie, gdzie na boreliozę podaje się leki przeciw pierwotniakom czy przeciw malarii! I to długotrwale lub cyklicznie. To jest niedopuszczalne.
To znaczy, że spotyka się Pan z tzw. niestandardowym leczeniem boreliozy, np. prowadzeniem wielolekowej i wielomiesięcznej terapii wg International Lyme and Associated Diseases Society (ILADS)?
Niestety tak. Tępię poglądy niezgodne z zaleceniami Światowej Organizacji Zdrowia i oficjalnymi standardami leczenia. Z działalnością International Lyme and Associated Diseases Society spotkałem się osobiście m.in. w zeszłym roku w San Diego podczas demonstracji skierowanej przeciwko profesorom reprezentującym naukowy punkt widzenia w diagnostyce i leczeniu boreliozy. Wygrażano nam pięściami i obrzucano nas wyzwiskami. Była to akcja prawdopodobnie sponsorowana przez drobne firmy farmaceutyczne produkujące generyczne antybiotyki, co można było wywnioskować z widocznych wśród demonstrantów transparentów.
To jest oburzające. Walczę z tym, protestuję, wielokrotnie to zgłaszałem, bo uważam, że stanowi to zagrożenie życia i zdrowia pacjentów. Borelioza to nie jest choroba śmiertelna. Proszę mi powiedzieć: ile osób umiera na boreliozę? Na Oddziale Chorób Zakaźnych rocznie hospitalizujemy ponad 1200 pacjentów, nie mówiąc o kilku tysiącach konsultowanych w Poradni – oczywiście z różnymi schorzeniami, a tylko raz miałem do czynienia z przypadkiem, gdzie doszło do zagrożenia życia na skutek boreliozy – z powodu zajęcia mięśnia sercowego z bradykardią i uszkodzeniem pęczka Palladino-Hisa. 90% osób zgłaszających się z podejrzeniem boreliozy to przypadki rzekomej boreliozy, urojenia, fobie, uciekanie od tematu, uciekanie od problemów rodzinnych, koncentrowanie się na własnych dolegliwościach, skrajna hipochondria.
Jakie jest Pańskie zdanie o wielomiesięcznych terapiach wg zaleceń ILADS?
Jakie jest moje zdanie o wielomiesięcznych terapiach? Osoby, które mają takie pomysły, zapraszam do mnie na oddział. Chętnie pokażę im skutki takich terapii: ciężkie uszkodzenia wątroby, szpiku czy nerek po wielomiesięcznym zażywaniu doksycykliny, czy też kombinacji antybiotykowych.
Znam przypadek pacjentki, która przez 5 lata brała cyklicznie doksycyklinę, wciąż miała takie samo miano przeciwciał. Dla mnie ona miała tylko pamięć o przebyciu boreliozy, ale lekarz nigdy nie zrobił jej nawet badania testem Western blot. Pacjentka demonstrowała objawy zaawansowanej choroby wątroby na granicy marskości, a tak naprawdę nigdy nie miała czynnej boreliozy. Do tego dochodzą dysbakteriozy, uszkodzenia szpiku, przewodu pokarmowego, narządów rodnych, dróg moczowych, bo leki to przecież środki chemiczne.
U nas w kraju leczy się głównie przeciwciała i chce się je leczyć do końca życia. Trudno jest ludzi przekonać, że większość przeciwciał utrzymuje się do końca życia lub przynajmniej przez wiele lat, co wcale nie świadczy o chorobie.
Co radzi Pan lekarzom, którzy spotykają się z żądaniami pacjentów dotyczącymi wielomiesięcznych kuracji?
Nie ulegać presji pacjentów. Trzymać się wiedzy i zasad etyki zawodowej. A jeśli pacjent się nie zgadza, zawsze może iść do innego specjalisty.
W wyjątkowych sytuacjach jestem w stanie zaakceptować trzecią serię leków – może się przecież zdarzyć, że pierwsza terapia była nieprawidłowa lub np. zbyt krótka. Ale jeśli po postawieniu rozpoznania pacjent przyjął dwie pełne terapie i nadal źle się czuje, to takiego pacjenta trzeba poinformować, że najpewniej nie ma to związku z boreliozą, i szukać innych przyczyn jego dolegliwości.
Oczywiście grupę pogranicza stanowią pacjenci z ciężkimi niedoborami odporności: AIDS, marskością wątroby, stany po nowotworach. W tych przypadkach efektywność terapii może być mniejsza i być może trzeba rozważyć inny sposób postępowania.
Pewnym problemem diagnostycznym i terapeutycznym pozostają też postacie stawowe boreliozy i z zajęciem ośrodkowego układu nerwowego, szczególnie jeśli pacjent nie ma jakichkolwiek zmian w płynie mózgowo-rdzeniowym, a jedynie stwierdza się obecność przeciwciał przeciwko boreliozie z Lyme w płynie mózgowo-rdzeniowym.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: Marta Janik
Marta Janik
Kierownik Regionu (woj. dolnośląskie, śląskie, opolskie)