Wywiad z Panią prof. dr hab. n. med. Joanną Zajkowską, Zastępcą Kierownika Kliniki Chorób Zakaźnych i Neuroinfekcji Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku.
Pani Profesor, coraz więcej mówi się o tym, że kleszcze to nie tylko borelioza, ale również kleszczowe zapalenie mózgu (KZM), które stanowi realne zagrożenie dla zdrowia i życia. Z roku na rok wzrasta liczba przypadków KZM w Polsce. Z czego wynika wzrost zachorowań? Jak wygląda sytuacja w trwającym obecnie „sezonie kleszczowym”?
W tym roku sezon kleszczowy rozpoczął się już w połowie lutego. W porównaniu do lat ubiegłych liczba przypadków kleszczowego zapalenia mózgu, jak i boreliozy, jest zdecydowanie, a co najmniej dwukrotnie wyższa. Przyczyny tego stanu rzeczy należy upatrywać przede wszystkim w warunkach środowiskowych. Łagodna zima, która pozwala przeżyć drobnym kręgowcom, stanowiącym pierwszych żywicieli budzących się kleszczy, powoduje, że jest ich zdecydowanie więcej. Bo kleszczom tak naprawdę zagraża jedynie długa susza i brak żywiciela. Zmiany klimatyczne, które obserwujemy od szeregu lat, sprzyjają nie tylko kleszczom, ale też transmisji patogenów między nimi a zwierzętami. Zakażone zwierzęta w czasie wiremii nie chorują, co nie eliminuje wirusów.
Przypadki kleszczowego zapalenia mózgu w postaci neurologicznej stanowią dobry wskaźnik innych chorób odkleszczowych, ponieważ większość chorych trafia do szpitala, ma potwierdzoną diagnozę i jest raportowana do Państwowego Zakładu Higieny. Pozwala to obserwować liczbę przypadków w danym roku i przewidywać wzrost lub zmniejszenie przypadków innych chorób odkleszczowych, takich jak borelioza czy anaplazmoza.
Poza zwiększoną w ostatnich latach, nie tylko w Polsce, liczbą przypadków chorób odkleszczowych obserwujemy także dłuższy czas żerowania kleszczy – od połowy lutego do połowy grudnia, a więc niemalże cały rok. Osoby, które spędzają dużo czasu na świeżym powietrzu – uprawiają ogród, biegają, mają psa – narażają się na kontakt z kleszczami dłużej, co przekłada się na zwiększoną liczbę przypadków.
Kto jest najbardziej narażony na zakażenie wirusem kleszczowego zapalenia mózgu i jak wygląda przebieg kliniczny KZM?
Na zakażenie narażony jest każdy, kto zostanie ukłuty przez kleszcza lub spożywa niepasteryzowane produkty mleczne z obecnością wirusa. Natomiast przebieg kliniczny jest determinowany przez nasz układ immunologiczny.
Jeśli mamy przeciwciała, nie dzieje się nic. Jeśli układ immunologiczny jest słabszy, przebieg choroby może być cięższy – dotyczy to seniorów, osób, które z jakiegoś powodu mają osłabiony układ odpornościowy, ponieważ przyjmują leki wpływające na jego efektywność, np. osób po transplantacjach, z chorobami autoimmunologicznymi, obarczonych wielochorobowością. Nie jest to jednak reguła, ponieważ osoby młode też chorują na postacie neurologiczne KZM, czasem bardzo ciężkie, i nie wiemy dlaczego.
W większości przypadków po pokłuciu przez kleszcza nie dzieje się nic, ponieważ nasz układ odpornościowy dobrze sobie z tym radzi, eliminując wirusy po ich wprowadzeniu do skóry. Jeżeli sobie nie poradzi, rozwija się wiremia. Możemy odczuwać objawy przypominające grypę: gorączkę, ból głowy, bóle mięśni. Ma to miejsce średnio około 7–10 dni, a maksymalnie do 28 dni od pokłucia przez kleszcza. Jeżeli nasz organizm sobie poradzi, choroba może na tym etapie się zakończyć. Jeśli nie, po 2–3 dniach, czasem nawet po tygodniu poprawy, obserwujemy nawrót dolegliwości w postaci gorączki, bólu głowy. Wtedy mogą pojawić się objawy neurologiczne: porażenie kończyn górnych, dolnych, porażenie nerwów czaszkowych, a w najgorszym przypadku zaburzenia oddychania. Na tym etapie konieczna jest pomoc medyczna – bezwzględnie w warunkach szpitalnych, a nawet na oddziale intensywnej terapii.
Jak rozpoznaje się KZM? Jaką rolę w rozpoznaniu choroby odgrywają badania przeciwciał?
Kontakt z wirusem generuje przeciwciała, które można wykryć za pomocą testu. Jeśli nie jesteśmy zaszczepieni, nie ma innego sposobu na wygenerowanie przeciwciał niż zakażenie. Najpierw pojawiają się przeciwciała IgM, które szybko zastępowane są przeciwciałami w klasie IgG. Jeśli mamy postać neurologiczną choroby, przeciwciała te obecne są również w płynie mózgowo-rdzeniowym.
Może tak się zdarzyć, że sądząc, iż mamy grypę, przyjmujemy leki przeciwbólowe i przeciwgorączkowe. Nie konsultujemy się z lekarzem, a pojawia się powikłanie w postaci osłabienia kończyny górnej bądź jakieś inne dysfunkcje neurologiczne. Wówczas wykrywanie przeciwciał stanowi doskonałe narzędzie diagnostyczne, które pozwala wyjaśnić związek powstałego deficytu z przebytym zakażeniem wirusem kleszczowego zapaleniem mózgu.
Najbardziej niezawodnym sposobem ochrony przed KZM są szczepienia ochronne. Jak wyglądają statystyki wyszczepialności? Czy szczepienie daje dożywotnią ochronę?
Statystyki dla Polski nie wyglądają dobrze, jeśli porównać je z krajami sąsiadującymi, gdzie kleszczowe zapalenie mózgu stanowi podobne zagrożenie. A już fatalnie w porównaniu z Austrią, gdzie wyszczepialność wynosi około 80%. Mieszkańcy regionów o wysokiej zapadalności na KZM wypadają nieco lepiej niż średnia krajowa, która wynosi około 1–2%. Świetnie natomiast wyglądają statystyki wśród leśników i w innych szczepionych przez pracodawców grupach zawodowych, które w czasie wykonywania pracy narażone są na pokłucia przez kleszcze.
Szczepienie nie daje dożywotniej ochrony. Wymaga podawania dawek przypominających co 3, 5 lat, jedną dawką. Mimo to szczepienie jest niezwykle skuteczne. Chroni nie tylko przed powikłaniami, ale również przed zachorowaniem, co widać w grupie leśników, którzy nie chorują.
W przeciwieństwie do boreliozy temat KZM jest marginalizowany. Z czego to może wynikać?
W porównaniu z boreliozą przypadków kleszczowego zapalenia mózgu jest zdecydowanie mniej. Diagnostyka jest mniej znana i dostępna, co powoduje, że liczba przypadków jest niedoszacowana. O boreliozie bardzo dużo można się dowiedzieć z Internetu – rzeczy zarówno prawdziwych, jak i mniej prawdziwych. Często za obecnością w Internecie informacji o boreliozie, jej diagnostyce i przeróżnych sposobach leczenia stoją cele komercyjne. Natomiast kleszczowe zapalenie mózgu, na które nie ma leku, jest zdecydowanie mniej obecne, a wiedza o nim jest niedostateczna. Może to wynikać też z faktu, że pacjenci nie dzielą się swoimi historiami, tak jak to się często dzieje z boreliozą. Przypadków jest mniej, a mieszkańcy nawet terenów endemicznych często nie mają dostatecznej wiedzy o skutkach zachorowania.
Tymczasem sytuacja epidemiologiczna ulega zdecydowanej zmianie. Obserwujemy większą ilość kleszczy i większy odsetek zakażonych kleszczy, co przekłada się na wyższe ryzyko zachorowania i widoczną w raportach PZH zwiększoną liczbę zachorowań. W mojej ocenie powinno być więcej informacji na temat tego zagrożenia i na temat dostępnej profilaktyki w postaci szczepienia. Chętnie szczepimy się, wyjeżdżając do krajów tropikalnych, a nie doceniamy ryzyka, które jest obecne w Europie – nie tylko w Polsce, ale i w krajach sąsiednich. Ukłucie przez zakażonego kleszcza jest zdarzeniem losowym, czasem niespodziewanym.
Najlepszą i najskuteczniejszą metodą jest profilaktyka – kluczowa jest zatem świadomość dostępności szczepień i zabezpieczenie się przed zachorowaniem. Szczególnie zwracam uwagę na młodzież i dzieci aktywnie spędzające wakacje w kontakcie z naturą. Zachorowanie, mimo że rzadsze niż borelioza, może dać dużo cięższe skutki, które potrafią zmienić całe życie.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: Małgorzata Kozłowska