Wywiad z Panem Michałem Milczarkiem, Dyrektorem Operacyjnym ALAB Laboratoria.
Medyczna dokumentacja elektroniczna powoli staje się standardem w Polsce. Co według Pana stanowi największą przeszkodę we wdrażaniu systemów informatycznych do laboratorium? Jak ocenia Pan stopień informatyzacji w polskich laboratoriach?
Barierą we wdrażaniu każdej innowacji jest stopień zrozumienia wśród zarządzających istoty zagadnienia stanowiącego przedmiot działań. W tym przypadku chodzi o narzędzie, które zmienia sposób funkcjonowania. A zatem barierą jest konserwatyzm kierowników, liderów opinii – niechęć do zmian, czasami obawy, że nie podołają, bo nie rozumieją, o co chodzi. Nierzadko narzędzia informatyczne nie są wykorzystywane w pełni albo sposób funkcjonowania laboratorium nie jest dostatecznie optymalny, powiela bowiem tradycyjny schemat, nie uwzględniając możliwości, jakie daje informatyka. Wreszcie: część nowoczesnych rozwiązań jest deprecjonowana publicznie za pomocą niemądrych argumentów, które zdradzają kompletną nieznajomość zagadnień, o jakich krytycy się wypowiadają. Krytyka w ich wykonaniu jest niemerytoryczna – w ogóle nie odnosi się do rezultatów pracy laboratorium, które stosuje techniki informatyczne, i ich wartości medycznej, a skupia się na krytyce narzędzia jako takiego, bez analizy merytorycznej rozwiązania.
Bez podniesienia świadomości możliwości i upowszechniania wiedzy nie zajdziemy daleko. Charakterystyczne jest, że młodzi ludzie, dla których techniki informatyczne i cyfrowy sposób myślenia to naturalne środowisko, nie mają problemów z nowościami. To świadczy o tym, że główne bariery tkwią w głowie i niechęci do uczenia się nowych możliwości i technologii.
Co do stopnia informatyzacji – nie mam szczegółowych danych i nie mogę wypowiadać się globalnie. Z moich doświadczeń wynika jednak, że w naszej sieci mamy rozwiązania bardzo zaawansowane i jesteśmy liderami w stosowaniu technik informatycznych – stosujemy rozwiązania dużo bardziej zaawansowane niż w innych laboratoriach, często nasze pomysły są kopiowane. To cieszy i daje napęd do dalszej pracy.
Jaka jest historia wprowadzania systemów komputerowych do zarządzania wynikami w laboratoriach ALAB? Co uznaje Pan za kamienie milowe w digitalizacji Państwa laboratorium? Co zamierzacie Państwo wdrożyć w przyszłości?
Cały czas rozwijamy nasze systemy informatyczne. Przełomem było wprowadzenie informatycznej obsługi sieci laboratoriów, a więc wyjście poza jedno laboratorium i obsługa tych funkcji, które ma sieć, a które dają lepszą możliwość obsługi pacjenta i lekarza niż w pojedynczym laboratorium. Kolejnym stadium rozwoju było – i nadal jest – wspomaganie działań związanych z zapewnianiem jakości i ich mierzenie. Jako pierwsi w Polsce wprowadziliśmy podpis elektroniczny, co znakomicie usprawniło procesy w laboratorium, uwalniając diagnostów od pracy przypominającej pracę pani w okienku na poczcie. Niestety – do dziś nie jest rozumiane znaczenie tej innowacji, czego dowodzą kolejne uchwalane poprawki do dokumentów określających z pietyzmem wzór pieczątki diagnosty, która jako narzędzie pracy odchodzi już do lamusa. To pokazuje, jak mocno XIX-wieczne myślenie jest zakorzenione w środowisku, choć młode pokolenie wyraźnie widzi już anachronizm tego sposobu działania. Dzięki podpisowi elektronicznemu mogliśmy też usprawnić dostarczanie wyniku do pacjenta i lekarza. Nasze systemy dostarczają prawnie ważne dokumenty – sprawozdania z badań, a nie zeskanowane i powieszone w Internecie kopie! Pierwsi uruchomiliśmy wyniki online i samoobsługowe kioski, co pozwala uniezależnić proces odbioru wyniku od przeszkód czasowych i przestrzennych – wynik jest zawsze dostępny i o ile działa Internet, nie trzeba po niego jechać ani wysyłać człowieka. To, co teraz jest powszechną praktyką w obsłudze zleceniodawcy w laboratorium, wyszło z naszej sieci. Mamy też sklep internetowy, w którym można zakupić badania. Dla pacjenta nie tylko jest to tańsze, ale też skraca czas spędzony na wizycie w punkcie pobrań. Sklep zawiera również wiele informacji dla pacjenta edukujących go zdrowotnie. Wreszcie: wdrożenie telemedycyny – zdalnej autoryzacji wyników, co daje możliwość konsultacji przez doświadczonych diagnostów oraz zapobiega wykluczeniu z diagnostyki obszarów, gdzie występuje niedobór diagnostów.
Mamy wiele rozpoczętych projektów, ale nie będę tu ich zdradzał. Proszę śledzić nasze poczynania. Zaskoczymy Was!
Obecnie w Polsce toczą się gorące dyskusje dotyczące zdalnej autoryzacji wyników. Ciekawa jestem Pańskiej opinii na ten temat. Jakie widzi Pan szanse, a jakie zagrożenia związane ze zdalną autoryzacją wyników?
Nie mam żadnych wątpliwości, że zdalna autoryzacja jako emanacja telemedycyny w diagnostyce laboratoryjnej jest techniką, która będzie w niektórych przypadkach stosowana jako rozwiązanie problemów, jakie mamy w laboratoriach. Jest ona całkowicie legalna, choć KIDL usiłuje udowodnić, że tak nie jest, publikując ekwilibrystyczne opinie prawne. W medycynie mamy pojęcie telemedycyny, co oznacza rozdzielność czasu i przestrzeni pewnych czynności, które mogą być wykonywane za pośrednictwem urządzeń technicznych. To całkowicie nowy koncept pracy i nie dziwię się, że wymaga on wyjaśnień i nałożenia pewnych wymagań, ale nie można go negować in extenso.
Zacznijmy od tego, że do pracy w laboratorium dopuszczonych jest wiele osób – nie tylko diagności. Każda z tych osób ma określone kompetencje do pracy. Trudno zakładać, że diagnosta musi osobiście wykonywać wszystkie prace w laboratorium, aby autoryzować wynik – od tego jest zespół kompetentnych osób, aby każdy wykonywał swoje zadania. W pracy zespołowej, jaką jest medycyna, niezbędne jest zaufanie. Diagnosta niezbędny jest tylko do jednej czynności, gdyż tylko on zgodnie z prawem ma do tego uprawnienia: do autoryzacji wyniku. Na czym ona polega? Na wykonywaniu oceny jakości i wartości diagnostycznej badań oraz laboratoryjnej interpretacji i autoryzacji wyniku badania. Zacytujmy teraz pewne naukowe źródło:
„Krajowa Rada Diagnostów Laboratoryjnych w uchwale Nr 61/2004 z dnia 17 grudnia 2004 r. w sprawie określenia słownika pojęć zawartych w art. 2 pkt 4 ustawy o zmianie ustawy o diagnostyce laboratoryjnej określiła definicje do następujących pojęć: wykonywanie oceny jakości badania laboratoryjnego, wykonywanie oceny wartości diagnostycznej badania laboratoryjnego, laboratoryjna interpretacja wyniku badania, autoryzacja wyniku badania laboratoryjnego. Jakość badania laboratoryjnego dotyczy cech analitycznych wyniku badania i określa jego wiarygodność i zgodność, w granicach przyjętego zakresu błędu dopuszczalnego. Oceny jakości analitycznej wyniku badania laboratoryjnego dokonuje diagnosta laboratoryjny poprzez właściwą interpretację wyników kontroli wewnątrz i zewnątrz laboratoryjnej, opartych o określone zasady prowadzenia kontroli”. Laboratorium jest zobowiązane do „prowadzenia stałej wewnętrznej kontroli jakości badań, zgodnie z wiedzą opartą na dowodach naukowych, z wykorzystaniem nowoczesnych narzędzi kontrolnych dla wszystkich rodzajów badań wykonywanych w laboratorium. Ocena wartości diagnostycznej dotyczy cech diagnostycznych wyniku badania i określa prawdopodobieństwo poprawnej oceny stanu zdrowia pacjenta w oparciu o uzyskany wynik laboratoryjny. Oceny wartości diagnostycznej wyniku badania laboratoryjnego dokonuje diagnosta laboratoryjny poprzez znajomość (znajomość i właściwy dobór): przydatności poszczególnych badań laboratoryjnych do prognozowania, rozpoznawania i monitorowania stanu zdrowia pacjenta i ograniczeń analitycznych stosowanych metod i testów służących do wykonywania określonych badań laboratoryjnych.
Laboratoryjna interpretacja wyniku badania to zbiór komentarzy i informacji towarzyszących wynikowi badania, wykraczających poza samą wartość liczbową wyrażającą wynik. Laboratoryjna interpretacja wyniku badania zawiera informacje, które pozwalają klinicyście na lepsze wykorzystanie wyniku badania do procesu rozpoznawania stanu zdrowia i leczenia pacjenta. Nie obejmuje ze strony diagnosty laboratoryjnego bezpośredniej oceny stanu zdrowia pacjenta, rozpoznawania i diagnozowania chorób. Autoryzacja wyniku badania laboratoryjnego stanowi potwierdzenie przez diagnostę laboratoryjnego, że określony wynik uzyskany został po właściwie przeprowadzonej ocenie jakości i wartości diagnostycznej badania, zgodnie z procedurami obowiązującymi w danej jednostce organizacyjnej. Autoryzacja może być rozszerzona o laboratoryjną interpretację wyniku badania, za którą odpowiada podpisujący wynik diagnosta laboratoryjny” (cytaty z artykułu: Anna Augustynowicz, Henryk Owczarek, Czynności diagnostyki laboratoryjnej – analiza definicji oraz postulaty zmian, „Diagnostyka Laboratoryjna” 47, 2011, nr 1, s. 91–97).
I teraz rzecz najważniejsza: czynności wymienione tu jako należące do autoryzacji w dobrze wyposażonym laboratorium są wykonywane w systemie informatycznym. Pozostałe czynności są także udokumentowane informatycznie: diagnosta weryfikuje przebieg procesu, sprawdzając, czy wszystko zostało wykonane zgodnie ze sztuką przez właściwe osoby, na podstawie dokumentacji prowadzonej w systemie informatycznym. I następnie, także w systemie, dokonuje autoryzacji. Wszystkie te czynności, o których mówi KIDL, wykonała wcześniej inna kompetentna osoba i te czynności udokumentowała. Nie ma zatem przeszkód, aby sama autoryzacja odbyła się w innym laboratorium niż to, w którym wykonano badanie. Dlaczego? Powody są dwa. Pierwszy jest taki, że diagnosta może mieć niewielkie doświadczenie w autoryzacji danego typu badań i samo badanie można wykonać w pobliskim laboratorium, aby nie wozić materiału, a autoryzować gdzie indziej, żeby wynik był bardziej informatywny. Drugi powód jest prozaiczny: w danym laboratorium może nie być diagnosty, np. w nocy. Są takie powiaty w Polsce, gdzie mieszka jeden diagnosta. Czy takie tereny mają być wykluczone? Nie – po to jest telemedycyna, aby badanie wykonał technik, a autoryzował inny diagnosta z laboratorium w sieci zaznajomiony z procedurami i specyfiką danego laboratorium, ale przebywający w innym laboratorium.
Telemedycyna i zdalna autoryzacja są zatem technikami rozwojowymi, usuwającymi bariery dostępu i poprawiającymi jakość diagnostyki. Na pewno procedury związane z ich stosowaniem można ulepszać, ale nie można ich w czambuł potępiać. Jestem bardzo rozczarowany, że laboratoria stosujące zdalną autoryzację nie otrzymują pomocy merytorycznej, np. od KIDL, we wskazywaniu, jakie są krytyczne momenty w całej procedurze. Słyszymy jedynie pusty sprzeciw. To bardzo frustrujące, że jesteśmy sami z tymi problemami. Tym niemniej będziemy ulepszać procedury sami, korzystając z doświadczeń państw, w których dawno już pojęto, że nowoczesność nadejdzie nieuchronnie i tylko współuczestnictwo daje szansę na kształtowanie przyszłego wyglądu świata.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: Małgorzata Klimczak-Filippowicz
Małgorzata Klimczak-Filippowicz
Dyrektor Działu Sprzedaży i Marketingu